game

game

czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 4

Krótkie info od autorek, od teraz Skowronek Kropkowaty o Vincent Amelinium

Armin
Kawa od Noemki szybko się wypiła. Kurczę mać. Nie lubię, gdy kawa jest wypita.
A kubki się nazbierały, a to mnie denerwuje i chyba byłem zmuszony do tego, aby ruszyć dupę i odnieść ten chłam. Tylko kurczę, a co jak upadnę i rozbiję? No, niemożliwe, bo jestem super-Arminem (tutaj wyobrażacie sobie mnie z peleryną, z prześcieradła, ale jednak) i odniosę kubki szybko, sprawnie i z takim puuuuf.
Więc tłukłem się na dół w pelerynie z prześcieradła i okularami przeciwsłonecznymi (byłem w pomieszczeniu i powoli na zewnątrz robiło się ciemno, powiem szczerze, że gówno widziałem, ale chciałem wyglądać, tak wiecie, cool). Kubek, drugi kubek, kołyszą się, ale nie upadną, nie pod moją opieką! stopa w dół, druga. Ale mam super skarpetki w astronautę!
Okej, odniosłem. Wracając spojrzałem na salon, w którym te dwa dziwaki siedziały i bóg jeden wie, co robili. To znaczy, ja po chwili wiedziałem, heheheh. Stałem więc w pelerynie i super masce (okulary i prześcieradło) w drzwiach i nie byłem pewny, co widzę przez te super okularki. To były chyba dwa ciała robiące dziwne rzeczy ( ͡° ͜ʖ ͡°).
Nagle jedno pada w dół (pewnie z wrażenia, heh) i chyba patrzy się na mnie.
-Ocipiałeś? - usłyszałem anielski głos jedynej kobiety w tymże pomieszczeniu.
-Tak - Powiedziałem, po chwili ściągnąłem okulary, uśmiechnąłem się szyderczo - Tak, ocipiałem - dopowiedziałem bez okularów. Brakowało tu takiego "yeaaaaaaah!" i gitary elektrycznej,a le wiecie, o co chodzi. Po wypowiedzeniu swojej kwestii wziąłem kraniec peleryny, zarzuciłem na siebie i szybko pobiegłem na górę, tak wiecie, jakbym zniknął nagle.
Potem już trochę na górze słyszę głos Alexy'iego i coś typu "Coś ty mu dosypała do kawy?".
Heheheh, szczyptę miłości. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
No wiecie, głupio sobie żartuję, wolno mi. Zawsze mam głupkowaty nastrój po kawie. Lubię jeszcze czekoladę. Ale nie białą. Gorzkiej też nie. Chyba z orzechami najlepsza. Puściłem sobie w pokoiku Nataszę "Rolowanie".
wielki mi big deal,
after czy before,
podniósł mi sie floor
face demolation!

Jeestem głupi. Śmiesznie mi. Dobra, kurczę, wróciłem do gry. Ani śladu po Shadow Hunterze. Wciąż offline. Heheh, głupi fajfus. Jestem lepszy. Chociaż wciąż nie do końca rozumiem jego strategii. Spotykam go w kilku grach i zawsze wszystko co ma jest ofensywne, a co dziwniejsze, często i gęsto (dobra zawsze, tylko ze mną czasem przegrywa, to pewnie dlatego, że jestem super)wygrywa nawet z ludźmi o wyższych rangach. Głupia bagieta musi mieć jakąś cholerną strategię.
W końcu słyszę koniec tej głupkowatej muzyczki z Just Dance 6 i ten delikatny głosik "iść muszę, towarzyszu, lecz nie martw się, widzimy się wkrótce, bo wygląda na to, że jakiś mój fagas mnie wypatroszy!" (tak naprawdę powiedziała, że jakiś Nick ją zabije). Wyskoczyłem wtedy na środek tej sceny, przybrałem wystraszony wyraz twarzy i pokazując palcem na Alexy'iego (który przypominam, wtedy wciąż był gejem) i krzyknąłem:
-Nie pozwól odejść swojej... eee... - tutaj sytuacja zaczynała się komplikować - wiesz, o co chodzi! Nie pozwól odejść jej na ból i rozpacz i miłościobójstwo, adoracjobójstwo, kurwa, sam nie wiem - popatrzyli się na mnie jak na narkomana. Wtedy sztucznie się uśmiechnąłem i zapytałem Noemki jak jej minął u nas dzień i pochwaliłem jej kawę. Że była słodka i taka przyjemna. Popatrzyła się na mnie z takim strachem, przerażeniem i szokiem na twarzy i wypowiedziała głosem aniołów "idź się lecz".
Ja zawsze wiedziałem, że ona mnie kocha. 8)
- Właśnie dlatego - Niebieskowłosy rycerz powiedział swym "męskim" głosem i zmarszczył brwi - wcześniej cię do nas nie zapraszałem. On jest niemożliwy.
- Ale kto, ja? - wybałuszyłem oczy i popatrzyłem się głupio na nich - Czy znowu narzekasz na Rocketa? No, niezły nicpoń! - Rocket to nasza fretka. Alexy uderzył sobie facepalm'a. Głupi Alexy.

Noemka

Kończy się kolejna piosenka w tej idiotycznej grze tanecznej. Może to jest głupie i banalne, ale nie powiem wciąga. Czasem potrzebna jest taka odskocznia od prawdziwych meczy i potyczek na śmierć i życie.
-Dobra Alexy, tym razem na serio muszę spadać, bo Nick mnie zabije.- Mówię i żegnam się z niebieskowłosym. Ten mój "kochany" braciszek nie tylko pewnie na mnie naskarży, ale również postara się uprzykrzyć mi tą karę jeszcze bardziej. Mam go dość, jest irytujący, głośny, infantylny, jednym słowem idiota.  A skoro o infantylnych idiotach mowa... Armin wyskakuje na środek salonu o mało nie zabijając się przez to, że nadepnął na róg prześcieradła, które zarzucił na siebie w taki sposób, aby przypominało pelerynę. Udaje wystraszonego i pokazuje palcem Alexego.
-Nie pozwól odejść swojej... eee...  Wiesz, o co chodzi! Nie pozwól odejść jej na ból i rozpacz i miłościobójstwo, adoracjobójstwo, kurwa, sam nie wiem.- Co ty bredzisz? Naćpałeś się czy co? Takie zachowanie jest nielogiczne, w ogóle on cały jest nielogiczny, jest jakby wyrwany z siedmiu różnych kontekstów naraz. Nie jestem w stanie pojąć jego zachowania, rozumowania (jeśli to coś w ogóle rozumuje). Styki mi się zgrzały, tak to można określić . Zaczyna coś tak bredzić o kawie jaką zrobiłam i jak minął mi pobyt u ich w domu, a robił to tak chaotycznie, żadnego ładu czy składu. Zero logiki, powoli zaczynam się bać gościa, takiemu to nawet dożywotni pobyt w psychiatryku nie pomoże. Patrzę na niego jak na kosmitę.
-Idź się lecz.
-Właśnie dlatego wcześniej cie do nas nie zapraszałem. On jest niemożliwy.- Alexy marszczy brwi, jest zażenowany. Jeśli określenie "niemożliwy" oznacza chorego na psychikę człowieka, który nie nadaje się do życia w społeczeństwie, to tak, Armin w takim wypadku jest niemożliwy. Podziwiam Alexego, ja bym chyba takie dziwadło zamknęła na strychu, już wolę mojego wrzoda na dupie. Chciałabym się cofnąć do chwili gdy brat Alexego był tylko jedną z wielu szarych nic nie znaczących osób z mojej klasy, na którego nie zwracałam w ogóle uwagi.
Armin coś tam jeszcze gada, a Alexy strzela facepalm'a. Nie dziwię się, szybko znikam i pędzę na przystanek, aby jak najszybciej znaleźć się w znacznej odległości od tego indywiduum, a to podobnie ja jestem dziwna.

Brama od mojego domu otwiera się automatycznie, przechodzę przez nią, otwieram drzwi i załączam swój tryb ninja, ale niestety poruszanie się bezszelestnie w realu nie jest moją mocną stroną. Teraz tylko przemknąć do pokoju gościnnego nie wpadając na tego gnoma. Moje nerwy są już wystarczająco zszargane lepiej je oszczędzać i tak czeka mnie wysłuchiwanie tyrady, która spisana mogłaby zajmować około 50 stron jak nie lepiej.
Nagle przez głowę przełazi mi pewna myśl… Moja matka słynie z roztrzepania i czasem zapomina potrzebnych rzeczy przez zwykłe roztargnienie. Może (chociaż jest to złudna nadzieja) zapomniała o pewnym malutkim, metalowym, nic nie znaczącym kluczyku? Nadzieja zawsze umiera ostatnia (w tym wypadku pomijam fakt, że nadzieja nazywana jest też matką głupich). Postępuję nielogicznie, zdaję sobie z tego sprawę, bo wiem, że to się nie uda, ale i tak chcę spróbować. Za dużo czasu spędziłam z Arminem, psychoza powoli zaczyna mi się udzielać. Jeśli mi się uda i wreszcie (wreszcie!!!) zagram w prawdziwą grę, z prawdziwymi emocjami i wyzwaniami, to raczej mój sposób myślenia powinien wrócić do normy.
Już mam otworzyć drzwi od sypialni rodziców gdy słyszę:
-A co ty tu robisz?-Odwracam się gwałtownie i widzę Nicka, który szczerzy się do mnie jak szatan. Taki uśmiech nie wróży dla mnie nic dobrego. –Czyżbyś szukała tego? –Wyjmuje z kieszeni mały kluczyk i macha mi nim perfidnie przed nosem.  Moje oczy pewnie przypominają teraz dwa półmiski, niewiele myśląc (no dobra w ogóle nie myśląc, chyba pierwszy raz w życiu) i rzucam się po klucz od mojego życia. Niestety gnom w porę unosi rękę do góry, tym samym sprawiając, że ten mały przedmiot jest poza moim zasięgiem. Może Nick i jest ode mnie młodszy o dwa lata, ale na moje nieszczęście to jego natura obdarzyła wzrostem i jest ode mnie o głowę wyższy (dla mnie jednak zawsze będzie małym gnomem). Nie jesteśmy do siebie podobni. On ma ciemne włosy po matce, które związuje w kitkę. A jego nos jest oprószony piegami. Ja wdałam się w ojca, mam bladą skórę, włosy, których barwa stoi pomiędzy brązem a rudym. Nie mam piegów i pomimo tego, że to ja jestem ta starsza patrząc na nas można by pomyśleć, że jest na odwrót. Łączy nas jedynie kolor tęczówek : szmaragdowa zieleń z drobnymi złotymi cętkami.
-Skacz karzełku.-Śmieje się ze mnie. Może i jestem zdesperowana, ale swój honor mam. Posyłam mu mordercze spojrzenie i kopię go z całej siły w piszczel, syczy z bólu i kuli się lekko dzięki czemu mogę mu wyrwać klucz z dłoni. Zasłużył sobie, pędzę ile sił do Nory, słyszę, że ten wrzód na dupie pozbierał się i biegnie za mną. Rzucam się do drzwi, wkładam kluczyk i… Kurwa! Nie pasuje. Czerwienieję ze złości, wściekłość we mnie aż kipi.  Za to Nick pokłada się ze śmiechu.
-Ale masz minę! Haha, tak się wkręcić.- Nie no trzymajcie mnie, chyba zatłukę gnoja… Ale niestety całą pozostałą mi energię wykorzystałam na szaleńczy bieg do Nory, dlatego posyłam mu tylko jadowite spojrzenie i pełznę do salonu (który jest najbliższym pomieszczeniem z czymś na czym można się położyć) po czym padam jak długa na kanapę. Kiedy indziej pokaże mu gdzie jego miejsce, na razie nie mam na to siły. Postanawiam uciąć sobie drzemkę, trzeba jakoś funkcjonować gdy matka znów będzie się na mnie wydzierać…

Rano czuję się dziwnie. Powieki mi nie opadają, cieni pod oczami nie muszę tuszować. Nie ciągnę nóg za sobą, a kawę piję z przyzwyczajenia, a nie dlatego, żeby przywrócić mnie na skraj używalności. Dawno tyle nie spałam, zwykle sen zajmował mi godzinkę góra dwie (no nie licząc odcięć). Może dla innych taki stan rzeczy jest normalny, ja jednak przyzwyczaiłam się do mojego trybu życia i to wszystko wydaje mi się dziwne.
W szkole nudzę się jak jeszcze nigdy w życiu. Wcześniej większość mojej uwagi zajmowało to, żeby nie zasnąć na ławce, powieki nie opadały i w ogóle przetrwać. Dziś jednak jestem pozbawiona mojego głównego zajęcia, więc z nudów przyglądam się mojej klasie. Jest to naprawdę dziwna zbieranina. Na pierwszy ogień weźmy taką Iris. Jest leworęczna, ma dysleksję, przez którą często oblewa sprawdziany, często też trudno jej się skupić. Najpierw mówi potem myśli i sprawia pozory „słodkiej idiotki”. Nie wiem po jaką cholerę i co chce przez to osiągnąć, ale nie obchodzi mnie to.
Następną osobą  na liście tych, których rozumowania nigdy nie zdołam pojąć jest Rozalia. Moim zdaniem jej osobowość jest płaska jak decha. Niby interesuje się modą, projektuje ubrania, szyje i zajmuje się innymi duperelami, moim zdaniem jest pusta jak wydmuszka. Nie chodzi mi o to, że patrzy tylko i wyłącznie na wygląd i popularność (co po części jest trochę prawdą) ale o jej osobowość, a dokładnie jej brak. Zachowuje się jak przykładowa dziewczyna, ma zainteresowania jak przykładowa dziewczyna, wpisuje się idealnie w kanon zatracając gdzieś w tym całym bałaganie siebie. Większość ludzi mówi, że jest piękna. Nie zwracają jednak uwagi na to, że na zdjęciach (którymi tak się zachwycają) wygląda zupełnie inaczej niż w rzeczywistości, że jej nos jest zbyt prosty i idealny jak na dzieło natury, ani na to, że te „perfekcyjne, białe pukle” to tylko peruka, a złote oczy to soczewki. Zdają się nie dostrzegać tych faktów.
Jedyne o czym gada ta dziewczyna oprócz ubrań, jest jej chłopak. Czasem jak tego słucham mam wrażenie, że mi mózg uszami wypłynie. Jak patrzę na te wszystkie zakochane dziewczyny piejące z zachwytu nad chłopakami, mam wrażenie, że coś wyprało im mózgi. Robię wszystko żeby się przypodobać, tracą rozum i stają się zazdrosnymi o wszystko pustakami, uzależnionymi od ich obiektów westchnień, cierpiące przez to uczucie. Moim zdaniem cała ta miłość jest jak choroba psychiczna. Powinno się ją leczyć, bo robi gówno z człowieka. Nie mało jest przypadków, że ludzie zabijali się w ramach tej miłości, a najgorsze jest to, że większość dziewczyn uznaje tą chorobę za coś ważnego, coś pożądanego. Ja tam chciałabym aby wymyślono na to lekarstwo... lepiej szczepionkę. Lepiej zapobiegać niż leczyć, a ja nie chcę postradać rozumu.

Armin 

Kofeina to ZŁO. Wypiłem ZA DUŻO. Nie spałem do CZWARTEJ. ŚWIROWAŁEM. Grałem za to do wpół do czwartej, ale to tak na marginesie. Rano Alexy musiał się porządnie namęczyć, by mnie obudzić. Chyba mnie nienawidzi. Gdybym był nim nienawidziłbym mnie. Moja twarz wygląda jak z marmuru. Nie wspominam o oczach. Już to przerabialiśmy. Więc nie wiem, jak w ogóle udało mi się chodzić i oddychać tego ranka (jednak dokonałem tego!). Moje poprzebijane milionami szpilek płuca, żwir w oczach, kości z plastiku, pomocy! Jeszcze gdy szedłem do szkoły Alexy próbował mnie przekonać, abym znalazł sobie loszkę, po tym co zobaczył wczoraj chyba stwierdził, ze jestem zdesperowany. Bo on cokolwiek wie o dziewczynach, pfff.
Ok, czuję się jak gówno.
Za to Noemka w pełni sił! Trochę śmiać mi się chce, coś jak zmiana ról. Miałem wrażenie, że gdy patrzyła na mnie, myślała sobie "Ha, teraz ty jesteś bezużyteczny!". Myślałem, że umieram na tych lekcjach, czułem jak dusza opuszcza me ciało! Potrzebuję loszki, też mi coś.
Jeśli chodzi o kontakty z ludźmi, to chyba ich nie potrzebuję. To, co o nich wiem, to zwykłe obserwacje. Nikt mnie nigdy nie zranił, nie ma tu wzruszającej historii, nie mam kolegów, nigdy nie kochałem, jak dla mnie jest to zbędne. Ale pomysł z loszką mógłby być ciekawy, może to rozważę.
Usłyszałem od Alexy'iego (stwierdził, że jeśli mi nie powie, to się nie dowiem, bo nie mam siły by podejść do tablicy na korytarzu szkolnym, ani kolegów, którzy poinformowaliby mnie o tym), że mamy wyjątkowo łączony w-f z dziewczynami. Chyba będzie zabawnie.
Poszedłem do toalety w celu obmycia twarzy (rozbudzenia się?). Moja twarz była z godziny na godzinę coraz bardziej zmęczona. Roztrzepałem czarne włosy, a moje, uhm niebieskie oczy wtedy były tak suche, że wydawało się, że nie mają koloru. Oblałem się wodą. Było mi źle. Już lepszym pomysłem było zerwanie nocki, nie byłbym taki zmęczony. Wychodząc widziałem Wielkie Indywiduum (Noemka) rozmawiające z Niebieskowłosym Rycerzem Pogromu. Nie wiem o czym, nie obchodzi mnie to. Była taka pełna siły. Gdy to widziałem czułem zazdrość, że się wyspała i ma pełne prawo prawienia (masło maślane) mi morałów, tak jak ja to robiłem wczoraj. Chociaż, może się ulituje. Zgarnęła włosy za ucho. Chyba nawet się do niego uśmiechnęła, nie jestem pewien. Rzadko się uśmiecha. Z resztą, nie obchodzi mnie to. Usiadłem pod ścianą i nie zauważyłem, jak sen próbuje mnie porwać. Dzięki bogu uratował mnie dzwonek. Zastanawiałem się, czy by nie zwiać. Nie potrafiłem wysiedzieć w tej budzie.
Nie znoszę mojej szkoły. Ma gówniany kolor (jaki idiota maluje budynek na różowo?), nieciekawi ludzie (tacy typowi, mogę się spodziewać ich każdego ruchu), nauczyciele też upośledzeni, wszystko co złe, nawet nie myślę nad przepisaniem się, bo wszędzie jest tak samo. Na matmie, przyznaję się bez bicia, padłem. Jak trup. Jakbym był martwy. Spałem bardzo twardo. Okropnie zdziwił mnie fakt, że Alexy mnie nie obudził. chociaż, kto wie, może próbował?
Próbowałem spieprzyć z budy, niespecjalnie mogłem tam wysiedzieć. Byłem już ubrany. Alexy nie truł mi dupy, był pochłonięty rozmową ze znajomymi. Otarłem oczy, już dochodziłem frontowych drzwi.
Jezus, kurwa, ja pierdolę.
Boże Wszechmogący.
Ten fajfus się napatoczył.
- Gdzie idziesz i dlaczego? - Syczy Nataniel. Gdybym miał wystarczająco siły (spałbym tej nocy trochę dłużej) rąbnąłbym go z pięści w twarz. Niech on stąd idzie, a kysz.
Stałem bez cienia jakiejkolwiek emocji na twarzy i gapiłem się w niego pusto.
-No? - Gapi się na mnie. Miałem okropną ochotę wycedzić "wypierdalaj", po prostu, miałem tylko jeden cel - dobić się do tych paskudnych drzwi. Tylko, ze pojawił się problem. Odcięcie. Już czułem, jak padam. Bogu dzięki, w ostatniej chwili złapałem przytomność. Nataniel Głupia Bagieta spojrzał na mnie z niepokojem.
-Idziemy do pielęgniarki? - boże, boże, jak ja go wtedy nienawidziłem!
-Po prostu zamknij mordę, proszę cię - powiedziałem tonem bez uczuć, tym Noemkowym tonem proszącym tylko o jedno - święty spokój.Obróciłem się i poszedłem do klasy. Spóźniony. Mój brat gej (nie, nie "niedźwiedź", trochę mu daleko do niedźwiedzia), Noemi, Klementyna, Iris, ci wszyscy głupi ludzie gapili się na mnie tak jakoś śmiesznie, nigdy się nie spóźniam. Alexy pytał, gzie byłem. Wyszczerzyłem zęby robiąc paskudny uśmiech (użyłem energii snu zebranej na matmie, aby wyszczerzyć zęby).
-Na joincie - patrzyłem się na niego i czekałem na reakcję.
-Poczekaj... co?
-No trawka - Jednak mimo to ogarnął, że go wkręcam. Kazał mi się leczyć, ale ja nigdy nie zapomnę jego wystraszonej twarzy - zwiać chciałem.
-Zwiać? I dlaczego tu jesteś?
-Jebany Nataniel - potem przeszedł do kazań i prawienia morałów. Jak ja go kocham.
Potem poszedłem na w-f. Nie wiedziałem, o czym myśleć, nie miałem siły, o niczym nie myślałem.
Zapasy. Ten nauczyciel jest zdrowo rąbnięty. Zapasy i dziewczęta to chyba złe połączenie. W nich jest tyyle zawiści. Niewynikającej z niczego złości, gniewu, wszystkiego, co złe! Będzie zabawnie na to patrzeć. Szkoda, że czułem się jak gówno. Jeszcze kobietki się buntowały, krzyczały i płakały, że chcą aerobik, tylko wtedy co z chłopakami? Więc zapasy, niech będzie, mi to wisi.
Dziewczynkom dobierano przeciwniczki i my po poobserwowaniu ich walk sami mieliśmy zacząć się napieprzać. Oczywiście, nie ćwiczyłem. Nie potrafiłbym wtedy ćwiczyć. Usiadłem po turecku i gapiłem się w dziewczyny jak czterolatek na tłum mam i sióstr. Zaczęło się dobieranie. Gruchnąłem śmiechem, gdy Noemka miała walczyć z Kim, tą wielką, okropną murzy mulatką. Chłopcy nawet zaczęli robić zakłady. Siedzący obok mnie Dake założył się, że Noemka przegra (nie zdziwiłbym się, gdyby wygrał ten zakład).
Tak więc siedziałem i okazało się, że dała sobie radę z tą krową. Na twarzy blondyna pojawił się bolesny grymas tęsknoty za utraconymi pieniążkami. Śmiesznie mi było.
Po szkole wszystko poszło bezboleśnie, padłem na wyrko (ciężko mi było przedtem nie przysiąść przed kompem, eh). Obok łóżka mam mały dotykowy ekranik wbudowany w ścianę, by mieć łatwy dostęp stamtąd do muzyki. Włączyłem Radiohead "Idioteque", nie zawsze jest ze mną tak źle, że słucham Nataszy, serio.

Noemi

Na w-fie okazuje się, że mamy zastępsto i, że zajęcia są łączone z facetami. Uhh, wszystko będzie cuchnąć... Dzisiaj zmienili nam też trenera. Okazało się, że zamiast codziennego aerobiku lub gimnastyki będą zapasy. Dziwi mnie to, ale pewnie tego dnia zajęcia są ustawione pod męską część klasy. Nie obyło się też bez protestów.
-Nie ja nie nie zniżę się do tego poziomu! Ta mata jest obleśna, a co jak złamię paznokieć?!- Amber już marudzi do swojej świty pokazując im swoje długie pomalowane na morski kolor tipsy. Proszę, proszę, niech przyjdzie mi się z nią zmierzyć, dałabym wszystko aby wyrwać jej trochę tych złotych loków! Rzadko daję się ponieść emocjom, ale muszę przyznać, że ta blondyna mocno działa mi na nerwy.
Jesteśmy dobierane losowo. Czekam aż padnie moje nazwisko i dowiem się z kim przyjdzie mi się zmierzyć.
-Griffin, West. Jesteście pierwsze.- Kim West, szkoda... Wychodzę z tłumku dziewczyn i staję na macie. Trener obrzuca mnie litościwym spojrzeniem.
-Wystarczy, że ją przewrócisz.- Taa... Jestem uznawana za tą najsłabsze ogniwo tylko dlatego, że raz mi się zdarzyło jedno odcięcie podczas rozgrzewki. Biegłam, biegłam i światło zgasło. Ocknęłam się u pielęgniarki, teraz wszyscy mają mnie za mięczaka. Przynajmniej mam taryfę ulgową.
Kim staje naprzeciwko mnie, uśmiecha się, myśli, że już wygra. Jest wyższa, silniejsza, cięższa. To tak jak Goliat mierzący się z chuderlawym wypłoszem Dawidem. Ja właśnie jestem takim wypłoszem.
-Spróbuję cię nie połamać- uśmiecha się szyderczo. Nie odpowiadam. Nie muszę, nie widzę sensu. Wynik tej walki jest przesądzony. Pozostali zastanawiają się po ilu minutach lub sekundach padnę. Alexy zasłania oczy z cichym jękiem "Nie chcę na to patrzeć". Wszyscy już dawno obstawili swoją faworytkę. Jestem ciekawa ich min, gdy to wszystko się zakończy.
Ja i moja przeciwniczka zajmujemy pozycje na macie i spoglądamy czujnie na trenera, który gwiżdże dając nam znak abyśmy zaczynały.
Kim wciąż z tym usatysfakcjonowanym uśmiechem zwycięzcy naciera na mnie, jak wielki ciężki byk na korridzie. Heh... przewidywalne. Już ma mnie złapać i powalić na matę, w ostatniej idealnie wymierzonej sekundzie schylam się jednocześnie robiąc unik i wypad w bok.  Pięści mulatki zaciskają się w powietrzu. Jest zdezorientowana, nie patrzy na mnie. Wymierzam mocnego kopniaka w bok, pod żebrami, wyskakuję w górę i używam jej skulonego w bólu ciała jak kozła, przeskakując na drugą stronę. Jej zielone oczy kipią jadem. Pokaż na co cię stać, myślę.
Kocham walkę. Zarówno tą w realu jak i w grach. Nieważne jaka strategię obierzesz, jaki plan uknujesz, wszystko i tak zależy od twoich umiejętności bojowych. Walka to nie jest zwykła nawalanka, jak myśli większość ludzi, walka jest jak taniec. Płynna, skoordynowana, żaden ruch nie może być przypadkowy. Potrzebny jest refleks i wyczucie chwili. Intuicja. Musisz patrzeć na przeciwnika, wniknąć w jego umysł, przewidywać ruchy, Walka jest jak równanie z mnóstwem zmiennych, od których zależy wynik. Ja każdy swój ruch planuję, każdy atak jest swoistą kombinacją uderzeń i uników, wszystko jest przemyślane. Czysta logika, kocham to. Zero zbędnych uczuć, tylko ty, twój umysł, twoje ciało, które samo w sobie jest bronią, maszyną, oraz przeciwnik. Nic więcej.
Kim rzuca się na mnie z całą swoją wściekłością, jej pięść leci w kierunku mojej twarzy. Już po niej już jest moja. W ułamku sekundy chwytam pięść mulatki, robiąc krok w bok i wykręcam jej  rękę do tyłu. Syczy z bólu, zanim  zdaje sobie sprawę z tego, że jej drugie ramię jest wolne i zdatne do walki, podcinam jej nogi kopniakiem, idealnie w zgięcie kolan. Kim pada na matę. Słyszę gwizdek trenera. Koniec. Nie patrzę na innych, puszczam rękę przeciwniczki i jak nigdy nic siadam sobie na ławce.

2 komentarze:

  1. Akcja z naćpanym kawą Arminem mnie rozłożyła :D Leżę i kwiczę ze śmiechu, dosłownie XDDDD
    Pomysł macie genialny, piszecie cudownie, ciężko mi było się oderwać. Aż zrobiło mi się smutno, gdy zauważyłam brak dalszych części (mam nadzieję na szybkie wstawienie kolejnego rozdziału) :<
    Pozdrawiam Was serdecznie i przesyłam wenę do tworzenia następnych tak superowych rozdziałów, jak do tej pory :) ♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, takie komentarze dość motywują, pozdrawiamy i postaramy się wziąć dupę w troki i dodać najszybciej, jak się da :>

      Usuń