Rutyna, rutyna i rutyna. Tamtego dnia, po kąpieli mając mokre, te moje czarne włosy wciąż czułem się cholernie zmęczony. I tutaj był problem. Miałem kosmiczną ochotę zagrać. Popykać. Ponawalać. Wiecie, o co mi chodzi. Ale nie miałem siły.
Chęć korzystania z czasu offline'owania Shadow Huntera i podexpienia zwyciężyła. Alexy spojrzał na mnie z politowaniem.
- Ty tak serio?
Obróciłem się i przybrałem głupi uśmieszek maniaka (oczy szeroko otwarte, brwi nie-podniesione i tak dalej), zaśmiał się.
- Armin, gnojku, idź spać.
- Wypodskakuj mi w podskokach z tego pomieszczenia! - wstałem i próbowałem wypchnąć go poza próg Twierdzy. Na próżno, byłem bezsiły.
Ale poruszanie palcami nie jest tak męczące. Podexpiłem do next lvl'a.
Ale za to szybko zasnąłem!
Wstałem i ubrałem się inaczej niż zawsze. Alexy mi proponuje "jakby się tu obrać", sprawia mu to ogromną przyjemność, a że nie zwracam na to zbyt wielkiej uwagi (jestem tylko facetem, w dodatku nie-gejem) to pozwalam mu na to. Chociaż myślę, że ta apaszka, kamizelka wygląda trochę snobistycznie. Sam jestem nieco drobnej budowy. Ubrałem granatową luźną bluzę i jeansy. Wyglądałem tak normalnie, eh.
Kolejny dzień wydaje mi się piękny i cudowny, Nie dlatego, że słonko świeci czy ptaszki śpiewają, bo ja mam w dupie takie rzeczy. Ten dzień jest wspaniały, bo mój młodszy brat umówił się od razu po budzie ze swoją dziewczyną do knajpki, a później do kina, matka ma na drugą zmianę więc wróci późno, a ojciec jeszcze w delegacji. Ten dzień należy do mnie! Mogę sobie pójść do kafejki internetowej, nawalać ile wlezie i mieć czyste konto, uwielbiam dzień dzisiejszy!
Przekraczam właśnie bramę budynku, który na kilka godzin stanie się moim więzieniem. Przechodzę przez szkolny dziedziniec.
-Cześć PCmaster.- Na dźwięk tej cholernej ksywki z gimnazjum staję w pół kroku. Odwracam głowę i mierzę opierającego się o ścianę szkoły Kastiela, który kończy wypalać peta. "PCmaster" nienawidzę tego przezwiska, a on doskonale zdaje sobie z tego sprawę, dlatego już od dłuższego czasu mnie nim drażni. Uśmiecha się do mnie w ten swój cyniczny lekko kpiący sposób.
-Jesteś "czarnym koniem" nieźle się obłowiłem podczas wczorajszych zakładów, wszyscy stawiali na Kim.- Urządzili sobie zakład? W sumie dlaczego to mnie dziwi, faceci to prymitywy. Odwracam się na pięcie ignorując go i kieruję się do szkoły.
-Co tak śpieszno PCmaster?- Mam ochotę zacisnąć dłonie w pięści i zedrzeć mu ten uśmieszek z ryja, jednak nie mogę dać się sprowokować i dać mu satysfakcji, w dodatku sojusz to sojusz.
Umowa między nami jest taka: jemu udaje się ukraść klucz od pokoju nauczycielskiego. Po szkole włamujemy się do budynku, on staje na czatach a ja włamuję się do systemu, zmieniam nam oceny tak aby uzyskać dopuszczające, jemu czasem usuwam nieusprawiedliwione nieobecności (lubi sobie powagarować) i znikamy. Nauczyciele w tej budzie są tak durni, że nawet nie potrafią sprawdzić czy ktoś się włamał na teren szkoły. Włamanie do systemu jest bułką z masłem, mają bardzo słabe zabezpieczenia, a ja mam głowę do łamania haseł i do komputerów, może i nienawidzę tej ksywki ale nie bez powodu w gimnazjum nazywali mnie "PCmaster".
Ignoruję Kastiela i wchodzę do szkoły.
Armin
Ostatnią lekcją był wos. Nasza nauczycielka jest gruba i brzydka. Ma brodawki. Nazywa się Grażyna. To dla mnie wystarczający powód, by jej nie znosić (nie potrzebuję zbyt wiele, by kogoś nie lubić). No, i jeszcze ma twarz jak dzik, tzn. locha. I plombę w zębie. I kompletnie nie nadaje się do tego, co robi. Na prawdę. Nienawidzi młodzieży, dzieciaków, wszystkiego, co hałasuje i się rusza (i śmiem zaryzykować, ze nie ma męża). Tak czy siak nawalałem w Piano Tiles 5, wiecie, trzeba dotknąć tylko czarne pola, nie białe, ciągnąć te niebiesko-czarne, czasem kilka razy uderzyć z jedno pole, robić spiralki i tak dalej, i jedno czarne pole to jakiś dźwięk, a waszym zadaniem jest zagrać całą melodię narzuconą przez twórców głupiej gierki na smartphone'ie, która przyspiesza. Wymaga to dobrego refleksu i zręczności. I strasznie wciąga, zwłaszcza, gdy w grę wchodzi rywalizacja z innymi.
I właśnie byłem bardzo daleko, a melodia kosmicznie zapieprzała, jednak byłem opanowany, dawałem radę i w tamtej chwili byłem pierwszy wśród moich znajomych.
- Kolego, z ostatniej ławki! - usłyszałem krzyk Grubej Dziczycy Lochy Władczyni Lasów. Myślałem, że mnie kurwica weźmie.
- Miałem rekord! - pod wpływem impulsu wydarłem się z żalem w głosie. Kilka osób zaczęło się śmiać.
-Słucham...? - Kurwa, kurwa, kurwa, jestem w ciemnej dupie. W imię ojca i syna. Dlaczego się odezwałem. Będę miał przesrane do końca kilku lat, czy roku, zależy czy nam zmienią nauczyciela (tutejsi pedagodzy bywają cholernie pamiętliwi).
-Przepraszam - to wydała mi się najbardziej odpowiedzialna odpowiedź, chociaż miałem ochotę coś jej zrobić. Cholerny rekord, byłem tak daleko. Najlepsze jest to, że na tych lekcjach większość klasy siedzi na smartphone'ach. Siedzą na głupich witrynach internetowych i dokumentują każdą chwilę swojego życia, a zwłaszcza te, w których spożywają te śmieszne środki halucynogenne, czy gazy rozweselające w proszku (zwykle tak super wyglądają, bo są brokatowe i mają jakiś kolor, niektórzy mówią, że określone kolory to "smaki"; powody do śmiechu, czarne to rasistowskie, czerwone to związane z zabijaniem, różowe erotyczne, pomarańczowe sprawiają, że osoba sama nie wie, z czego się śmieje a żółte - najłatwiej dostępne - są ogólne, oczywiście jest ich więcej, ale aż tak w tym nie siedzę), odważniejsi słuchają iDoose nawet na lekcjach (dragi w postaci dźwięków), strzykawki zawsze fascynowały, ale teraz powstało coś zupełnie nowego, polega na tym, że zasysasz herę, amfę, co tam chcesz do takiej szklanej rurki, umieszczasz przy żyle i pozwalasz płynowi ociec w dół, a on sam wniknie w żyłę. Magia, co nie?
Chwilunia, rozpisałem się o dupie Marynie. Wracając do wosu. Nasi nauczyciele swoje kompleksy często wyładowują na podopiecznych. Czekał mnie wykład o tym, jaki jestem niewychowany.
- Po co ty tu siedzisz? - zaczęła od tych słów.
- Taki mam zasrany obowiązek. Siedzieć tu i być tu. Gdyby mnie tu nie było miałbym problemy - niechcący byłem szczery.
- Ty chyba robisz sobie ze mnie jaja - przechodziła do krzyku - ROBISZ SOBIE ZE MNIE JAJA?! JAK TY SIĘ ZACHOWUJESZ?!
- Spokojnie, proszę pani.
-JESTEM SPOKOJNA!!! - prawie ją trzęsło. Rycząc trochę się obśliniła, fuj.
- Nie lubię, gdy otaczają mnie zdenerwowani ludzie. - chyba najbardziej denerwował ją mój spokój.
-MASZ PRASÓWKĘ?!
-Proszę?
-PYTAM SIĘ CZY MASZ NA DZISIAJ PRASÓWKĘ?
-Mam. - szyderczo się uśmiechnąłem. Armin - 1, Gruba Locha - 0. Podszedłem z zeszytem. Sam się zdziwiłem, że ją zrobiłem, w sumie to Alexy mi przypomniał, wie, że zawsze o tym zapominam. Magia bliźniaków.
Zerknęła na zeszyt i stwierdziła, że mnie nienawidzi. Rzuciła nim do przodu na pierwszą ławkę i zaczęła mieć humorki jak ciężarna (nie była wtedy ciężarna; 1. jest brzydka i nikt jej nie chce 2. jest stara).
- Nie sprawdzę tego. Zastanowię się.
- Nad czym...?
- Długo podchodziłeś do biurka. Nie mam na ciebie tyle czasu. - niee, serio? Ona tak w ogóle może? milczałem. A ją zaczynało znowu nosić.
- DLACZEGO TAK, DZIECKO ZACHOWUJESZ SIĘ NA MOJEJ LEKCJI? - Nauczyciel, jak to nauczyciel kocha rozżalać się nad jedną głupią sytuacją - CO TY W OGÓLE ROBISZ? POWINIENEŚ NOTOWAĆ, TELEFONY KOMÓRKOWE SĄ ZABRONIONE!! - "Telefony komórkowe" brzmiało strasznie staroświecko.
- Złość piękności szkodzi. - Skoro mam przesrane, to dlaczego by się nie pogrążyć? Brawo, Armin, jesteś kretynem, ostatnim idiotą. Jeszcze się tak chamsko uśmiechnąłem. Jej wyraz twarzy zdecydowanie mówił więcej niż tysiąc słów. Zdecydowanie. Zapadła cisza.
Nagle wydarzyło się coś, czego w życiu Romana bym się nie spodziewał. Noemka wybuchła śmiechem. Noemka, rozumiecie? Wiecie, co to by oznaczało? Że Noemka jest człowiekiem! To chore. Chore, chore, chore. Ona nigdy się nie śmieje. NIGDY. Co jeszcze dziwnego się dzisiaj stanie? Chyba wolę nawet o tym nie myśleć.
Noemka śmiała się. Nie uśmiechała się. Ona się śmiała. Głośno. W środku lekcji. Jezus, Maria, mogę już umierać. :')))
Jeśli Noemka jest człowiekiem to:
- Ma uczucia?
- Ma fizjologiczne potrzeby,
- Oddycha.
- Też nudzi się na wosie (to raczej oczywiste, w sumie nawet cyborg by się tu zanudził)
- Chwilunia, ma uczucia, co?
- Z jakiś powodów nie okazuje uczuć i nie rozmawia z innymi ludźmi.
- Nie obchodzi mnie to.
Wos. Jedna z najnudniejszych lekcji w tej budzie. Dłuży
się niemiłosiernie, w dodatku moją niechęć do tego przedmiotu pogłębia stare
grube babsko potocznie nazywane nauczycielką. Zwykle lekcja wygląda tak: 10
min-sprawdzenie obecności, 15 min- sprawdzenie prasówek plus okazyjnie
udupienie jakiegoś ucznia, następnie podaje jakieś punkty do zeszytu i zaczyna
wykład, którego i tak nikt nie słucha. Każdy ma ciekawsze zajęcia. Większość
wpatruje się w małe ekraniki smartfonów i sprawdzają swoje portale społecznościowe.
A ja? Tradycyjnie na tej lekcji uderzam w kimę. Dla mojego mózgu słowo „wos”
jest równoznaczne z „drzemka”.
Jak zwykle okupuję ostatnią ławkę, tuż za Lysandrem. To
spokojne miejsce, z daleka od wiecznie wkurwionego spojrzenia lochy, jest tu
cicho i można się spokojnie przespać. To znaczy można by było. Gdyby nasza
jedyna i wspaniała Pani Dzik nie przyczepiła się Armina, który nie wprowadził w ruch piekielnej maszyny i sprowadził lawiny w postaci wrzasków Lochy. Moje biedne uszy. Do czego ten świat zmierza, że nawet na wosie- cholernie nudnym, wosie, którego nawet nauczycielkopodobne coś ma wyraźnie dosyć- nie można było się zdrzemnąć. Dochodząc do wniosku, że najprawdopodobniej nie uda mi się oka zmrużyć,( bo jak Locha zacznie wrzeszczeć, to już nie ma przebacz) z nudów zaczynam się przyglądać ludziom wokół mnie. Moje spojrzenie, które dzisiaj zrobiło się dziwnie ciekawskie,( co zapewne było spowodowane wkurwem na brak dostępu do kompa, który ani przez sekundę nie dawał mi spokoju) powędrowało w kierunku zawzięcie bazgrzącego coś Lysandra. Co on? Notatki robi? Na wosie? Coś mu na rozum padło? Na wosie nawet Nataniel, wzorowy uczeń, przysypia. Przesuwam się na puste krzesło obok mnie, aby mieć lepszy widok. Zaglądam mu przez ramię aby mieć jako taki wgląd w jego bazgraninę, o dziwo pismo okazuje się czytelne. Śledzę wzrokiem tekst.
"Gruba locha zaczyna polowanie"
Siedzi, patrzy spoza szkieł,
Z ust wystaje złoty kieł,
Obrosła w tłuszcz, to się zdarza,
Lodowym sercem i wzrokiem zamraża.
"Wstrętne małpy" na nas mówi,
Zaraz wszystkie włosy zgubi.
Od paskudnych bachorów nas wyzywa,
Straszy, skarży i rodziców ciągle wzywa.
Locha, Graża, tak ją zwą
Czuć od niej dziki swąd.
Nie mieszka w puszczy, lecz w oborze,
W środku lasu, o mój Boże...
Czy to patrzy teraz na mnie?
Jezus, Jezus, zaraz wpadnę!
Pałka, zapałka, dwa kije,
Zaraz tutaj chyba zgniję.
Stawia jedynki, jedna za drugą,
Oznacza je czerwoną smugą.
Krzyczy, wrzeszczy, ślina cieknie,
Nikt już przed nią nie ucieknie!
Drze się, piszczy, wzywa Boga,
(w międzyczasie je twaroga)
"ZEPSULIŚCIE MOJE SZYKI!"
Słychać wszędzie dzika ryki.
Chyba zaraz ją rozsadzi
i pomyśli ze dwa razy,
"żeby oni nie istnieli,
No i same pały mieli"
Nie jestem w stanie doczytać tego wiersza do końca. Nie mogę się powstrzymać, wybucham śmiechem. Próbuję się uspokoić ale to na nic, jak nie śmiech to chichot, łapię się za brzuch. No, no Lysiu (jak to zwykła mówić na niego Rozalia) tego się po tobie nie spodziewałam. Masz wspaniały talent liryczno-literacki! Powinien to opublikować!
Białowłosy chyba zdaje sobie sprawę co spowodowało mój nagły wybuch wesołości, bo robi się czerwony jak burak i z prędkością światła chowa notatnik do plecaka, a ja ocieram łzę z oka.
Armin
Wychodząc ta... eh, dała mi pałkę zapałkę, za prasówkę, którą miałem. Można było się tego spodziewać.
Wychodząc z klasy usłyszałem podniecony głos Noemki (kocham tak przekształcać jej imię), jednak przez gwar szkolny nie udało mi się wyłapać, co mówi. Chwilunia, Noemka i podniecony głos? Zwracała się do Lysandra. Coś mi tu nie pasuje. Coś tu jest chore. Dziwne. Może mi się to wszystko śni? Uszczypnięcie try razy w przedramię. Nie obudziłem się. "A ty nie powinnaś ingerować w moją prywatność" powiedział wtem Lysander. Noemka i ingerowanie w czyjąś prywatność? Jejku, coś jest nie tak.
Białowłosy chyba zdaje sobie sprawę co spowodowało mój nagły wybuch wesołości, bo robi się czerwony jak burak i z prędkością światła chowa notatnik do plecaka, a ja ocieram łzę z oka.
Armin
Wychodząc ta... eh, dała mi pałkę zapałkę, za prasówkę, którą miałem. Można było się tego spodziewać.
Wychodząc z klasy usłyszałem podniecony głos Noemki (kocham tak przekształcać jej imię), jednak przez gwar szkolny nie udało mi się wyłapać, co mówi. Chwilunia, Noemka i podniecony głos? Zwracała się do Lysandra. Coś mi tu nie pasuje. Coś tu jest chore. Dziwne. Może mi się to wszystko śni? Uszczypnięcie try razy w przedramię. Nie obudziłem się. "A ty nie powinnaś ingerować w moją prywatność" powiedział wtem Lysander. Noemka i ingerowanie w czyjąś prywatność? Jejku, coś jest nie tak.
Słuchawki na uszy. Wszystko pod kontrolą.
The black Keys -> Brothers -> Everlasting Light
Muzyka z 2010 roku, staroć. Ale nawet lubię starocie. Czasem słucham jeszcze starszej, nawet z lat 80-90. To napraawdę stara muzyka. Teraz z magii rocka niewiele wypływa. Mówi się, że to, co było do wymyślenia już zostało wymyślone. Obecnie prawie wszyscy słuchają rapu, techno, dupstepu, wszystko co elektryczne, ja jednak zostałem kilkadziesiąt lat do tyłu. I tak jest chyba dobrze. Jak dla mnie.
Postanowiłem zrobić coś strasznie społecznego, ze swojej woli, serio. Nie uwierzycie, co wymyśliłem. Będę swój wolny czas tracić na przebywanie z INNYMI LUDŹMI. Nikt mnie to do niczego nie zmusił serio. Postanowiłem wybrać się do kafejki internetowej. Po prostu chciałem trochę odpocząć od Alexy'iego.
Noemi
Armin
Usiadłem w poduszkowcu (kondycja nerda nie chce iść na drobny spacer i prosi o podwózkę, dlaczego nie?) obok jakiejś dziewczyny. Czułem na sobie nienawistny wzrok starszej pani obok. No way, zaraz i tak miałem wysiadać, a kobiecie ktoś inny ustąpił miejsca, oczywiście po fakcie, gdy zbluzgała mnie w głowie. Tak czy siedziałem i czekałem na coś niesamowitego. Zawsze tak robię, tak na lekcjach, obiedzie, ciągle i rzadko kiedy coś się dzieje. Dziewczyna obok miała długie, brązowe loki i była jakaś dziwna. W sumie zastanawiałem się, czy by sobie z nią nie pogadać, ale na dłuższą metę mogłaby za mną nie przepadać widząc wzrok tej babci. Chyba jestem idiotą, sam nie wiem.
Okej, wysiadłem po dziesięciominutowej podróży tą maszyną.
Przekroczyłem próg kafejki, a tu, uhm, ot niespodzianka.
Noemka (we własnej osobie) i jakiś chłop + jakieś blond dziewcze do pakietu. Czyli chyba prowadzi się z tym całym Nickiem, w sumie co mnie to. Chociaż przecież tam jest druga dziewka.
Ale chciałem odwalić coś głupiego. Oparłem się o ramę drzwi nasłuchując.
- Noe, co ty tu robisz? - Powiedział zdziwionym głosem z nutką kpiny i sarkazmu. "Noe", pff, tylko ja mam prawo przekręcać jej imię. Był wysoki, miał ciemne włosy do ramion, spięte w kitkę (miał ładne włosy, na jego miejscu bym tak ich nie czesał), zielone oczy i coś chamskiego w sobie. Nie wiem co. Może po prostu czułem do niego coś złego za to "Noe".
- A od kiedy ty prowadzisz się z Mandy? - ton jej wypowiedzi był dziwny. Jakby biednego chłopaka obwiniała o tę blondynę. Stałem i wsłuchiwałem się dalszej rozmowie.
-Nonono, co my tu mamy? - podszedłem do nich ze skrzyżowanymi rękami i dziwnym uśmieszkiem- Noemi i jej ten słynny fagas, masz na imię Nick, jeśli pamiętam, prawda?-Jednak nie było tak supi jak myślałem. Noemka patrzyła na mnie baranim wzrokiem, a blobyna po prostu wybuchła. Uhhh może, to jednak nie był jej chłopak.
- Ty draniu! Jak mogłeś...? Jeszcze z tą brudną dresiarą? Nie wierzę, to się dzieje naprawdę? Nienawidzę cię! - po czym spoliczkowała tego chłopa i pospiesznym krokiem wyleciała z kafejki. Nie mogłem się powstrzymać, parsknąłem śmiechem. Rycerz Nick poleciał za damą i zostaliśmy wtedy sami z Noemką. Miałem zamiar czmychnąć, ale ona tę chęć chyba ode mnie wyczuła, bo popatrzyła na mnie wzrokiem, który automatycznie wlepił moje ciało w podłoże.
-Co.. Ale, ty... co...? - Nie mogła się wysłowić. Styki jej się przegrały.
-Chyba coś spieprzyłem - Nawet mówiąc takie słowa nie opuściłem swojego dziarskiego tonu i głupiego uśmieszku. I automatycznie zacząłem się z siebie śmiać. Boże, jestem nienormalny.
- Co, to nie był jednak twój chłopak? - śmiałem się, a ona w tej chwili znowu mocno mnie nienawidziła. Facepalm od jej strony, miło, bardzo dziękuję. To już drugi w tym tygodniu.
- To był mój brat, idioto
-Ups - i i tak się śmiałem.
The black Keys -> Brothers -> Everlasting Light
Muzyka z 2010 roku, staroć. Ale nawet lubię starocie. Czasem słucham jeszcze starszej, nawet z lat 80-90. To napraawdę stara muzyka. Teraz z magii rocka niewiele wypływa. Mówi się, że to, co było do wymyślenia już zostało wymyślone. Obecnie prawie wszyscy słuchają rapu, techno, dupstepu, wszystko co elektryczne, ja jednak zostałem kilkadziesiąt lat do tyłu. I tak jest chyba dobrze. Jak dla mnie.
Postanowiłem zrobić coś strasznie społecznego, ze swojej woli, serio. Nie uwierzycie, co wymyśliłem. Będę swój wolny czas tracić na przebywanie z INNYMI LUDŹMI. Nikt mnie to do niczego nie zmusił serio. Postanowiłem wybrać się do kafejki internetowej. Po prostu chciałem trochę odpocząć od Alexy'iego.
Noemi
Gdy tylko przekraczam próg mojej ulubionej (bo
najbliższej) kafejki internetowej wita mnie wspaniały zapach wszelakiej maści
kawy. Od cappuccino, przez latte po expresso. Uwielbiam ten mocny aromat.
Jednak nie jestem tutaj dla kawy (chociaż nie pogardzę), jestem tutaj dla neta.
Rozsiadam się wygodnie przy komputerze, który chyba można nazwać moim
zastępczym. Jestem tutaj stałym bywalcem, dlatego nie dziwi mnie gdy przychodzi
do mnie kelnerka, stawia przede mną filiżankę mocnej czarnej kawy bez cukru,
mówiąc aby szlaban nie dłużył mi się za bardzo… Tak, wszyscy dobrze mnie tu
znają, jestem tu zawsze, gdy uda mi się wyrwać, a chęć nawalania jest tak
wielka, że znoszę obecność dużej ilości ludzi wokół mnie. A o szlabanie wiedzą
stąd, że raz przez przypadek zawitała do tej kafejki moja matka, a że wtedy
miałam szlaban niemal dosłownie wyciągnęła mnie za uszy prawiąc mi kazanie w
pomieszczeniu pełnym ludzi…
Biorę łyk kawy i loguje się na moje konto w grze.
Wreszcie, wreszcie i nareszcie! Miałam wrażenie, że zamiast intra z gry w moich
uszach rozbrzmiewa śpiew chóru anielskiego. Tak wróciłam, w końcu! Może to było
kilka dni, ale dłużyły mi się jak wieczność, na szczęście teraz wróciłam na
swoje terytorium. Moje własne prywatne królestwo, w którym nikt mi nie
podskoczy.
Nigdy nie zawracałam sobie głowy wbijaniem lvl na siłę,
wskoczył mi na wyższy to okey, nie to też dobrze. Lubię wyzwania, chyba wręcz
kocham. Ubóstwiam gdy ja będąc na silverze pokonuję przeciwnika o wyższej
randze, nie ma lepszego uczucia. Raz walczyłam chyba cztery godziny z gościem
na cristalu, nigdy chyba nie byłam tak wykończona, to było największe
wyznawanie jakie przyjęłam. Przeskakiwałam z padów na sterowanie za pomocą
egzoszkieletu, gdy niemal padałam ze zmęczenia znowu na pady lub klawiaturę i
tak w kółko. Odbierałam mu cholernie mało hp, a dla niego byłam na hita. Jedno
uderzenie i byłoby po mnie, dlatego robienie uników było głównym punktem mojej strategii.
Nie mogłam pozwolić żeby mnie trafił. Byłam ja ta natrętna mucha, która za
wszelką cenę chce na tobie usiąść i której nie idzie odgonić. Pod koniec meczu
byłam tak wykończona, że nie mam pojęcia jak udało mi się wygrać. Ale udało!
Pamiętam, że pomimo mojego wykończenia skakałam po pokoju z radości. A czytanie
bluzgów jakimi obrzucał mnie mój przeciwnik było po prostu poezją. A skoro o
poezji mowa to wciąż uważam, że Lysander powinien opublikować ten wiersz,
oczywiście po małych poprawkach, w końcu ten utwór był pisany na żywioł prawie,
że pod nosem Lochy.
Zaczynam mecz, z mało wymagającym przeciwnikiem. Koleś
mnie nuży, jest bardzo przewidywalny. Nagle przez okno zauważam dwie znajome
postacie , które zmierzają do kafejki. O nie tylko nie oni! Nie wchodźcie tu,
nie wchodźcie tu, zaklinam was, słyszycie mnie, zaklinam!
Mam ochotę zniknąć, zapaść się pod ziemię, cokolwiek.
Odwracam głowę modląc się, żeby Nick wraz ze swoją blond dziewczyną (której
chyba było na imię Marie, jeśli dobrze pamiętam. Nigdy mnie to za bardzo nie
interesowało, gdy przyprowadzał ją do domu po prostu siedziałam w Norze i
grałam.) Niestety zauważył.
-Noe, a co ty tu robisz?- Pyta się mnie niby zdziwiony,
jednak wiem, że kpi ze mnie, ten jego ton oznacza, że będę miała przesrane, o
ile dobrze tego nie rozegram. Odwracam się do niego jakbym była czymś oburzona
i coś mocno mnie ubodło.
-A od kiedy ty prowadzisz się z Mandy?- Celowo przekręcam
imię, żeby dziewczyna mogła pomyśleć, że mój brat miał inną, którą zdradza z
nią. Widzę na jej twarzy uczucia, które chciałam wywołać, zazdrość, gniew,
oburzenie i niedowierzanie. Idealna mieszanka wybuchowa. Teraz twój ruch
braciszku, co zrobisz. Mierzymy się spojrzeniami. On wie, że jak mnie udupi w
domu, to nie odkręcę tego całego zamieszania z imieniem, a wręcz przeciwnie. Co
prawdopodobnie poskutkuje zerwaniem. Szach.
-To chyba moja sprawa z kim się spotykam.- Głupi ruch,
naprawdę głupi ruch. Chciałeś uniknąć mojej pułapki, bardzo nieudolnie. Ledwo
powstrzymuje się od uniesienie brwi i szatańskiego uśmiechu i już mam
powiedzieć „ Miałam cię za kogoś lepszego. Tak bawić się uczuciami, co może i
ją niedługo kimś zastąpisz?” Gdy dzieje się coś, czego nigdy nie byłabym w
stanie przewidziećArmin
Usiadłem w poduszkowcu (kondycja nerda nie chce iść na drobny spacer i prosi o podwózkę, dlaczego nie?) obok jakiejś dziewczyny. Czułem na sobie nienawistny wzrok starszej pani obok. No way, zaraz i tak miałem wysiadać, a kobiecie ktoś inny ustąpił miejsca, oczywiście po fakcie, gdy zbluzgała mnie w głowie. Tak czy siedziałem i czekałem na coś niesamowitego. Zawsze tak robię, tak na lekcjach, obiedzie, ciągle i rzadko kiedy coś się dzieje. Dziewczyna obok miała długie, brązowe loki i była jakaś dziwna. W sumie zastanawiałem się, czy by sobie z nią nie pogadać, ale na dłuższą metę mogłaby za mną nie przepadać widząc wzrok tej babci. Chyba jestem idiotą, sam nie wiem.
Okej, wysiadłem po dziesięciominutowej podróży tą maszyną.
Przekroczyłem próg kafejki, a tu, uhm, ot niespodzianka.
Noemka (we własnej osobie) i jakiś chłop + jakieś blond dziewcze do pakietu. Czyli chyba prowadzi się z tym całym Nickiem, w sumie co mnie to. Chociaż przecież tam jest druga dziewka.
Ale chciałem odwalić coś głupiego. Oparłem się o ramę drzwi nasłuchując.
- Noe, co ty tu robisz? - Powiedział zdziwionym głosem z nutką kpiny i sarkazmu. "Noe", pff, tylko ja mam prawo przekręcać jej imię. Był wysoki, miał ciemne włosy do ramion, spięte w kitkę (miał ładne włosy, na jego miejscu bym tak ich nie czesał), zielone oczy i coś chamskiego w sobie. Nie wiem co. Może po prostu czułem do niego coś złego za to "Noe".
- A od kiedy ty prowadzisz się z Mandy? - ton jej wypowiedzi był dziwny. Jakby biednego chłopaka obwiniała o tę blondynę. Stałem i wsłuchiwałem się dalszej rozmowie.
-Nonono, co my tu mamy? - podszedłem do nich ze skrzyżowanymi rękami i dziwnym uśmieszkiem- Noemi i jej ten słynny fagas, masz na imię Nick, jeśli pamiętam, prawda?-Jednak nie było tak supi jak myślałem. Noemka patrzyła na mnie baranim wzrokiem, a blobyna po prostu wybuchła. Uhhh może, to jednak nie był jej chłopak.
- Ty draniu! Jak mogłeś...? Jeszcze z tą brudną dresiarą? Nie wierzę, to się dzieje naprawdę? Nienawidzę cię! - po czym spoliczkowała tego chłopa i pospiesznym krokiem wyleciała z kafejki. Nie mogłem się powstrzymać, parsknąłem śmiechem. Rycerz Nick poleciał za damą i zostaliśmy wtedy sami z Noemką. Miałem zamiar czmychnąć, ale ona tę chęć chyba ode mnie wyczuła, bo popatrzyła na mnie wzrokiem, który automatycznie wlepił moje ciało w podłoże.
-Co.. Ale, ty... co...? - Nie mogła się wysłowić. Styki jej się przegrały.
-Chyba coś spieprzyłem - Nawet mówiąc takie słowa nie opuściłem swojego dziarskiego tonu i głupiego uśmieszku. I automatycznie zacząłem się z siebie śmiać. Boże, jestem nienormalny.
- Co, to nie był jednak twój chłopak? - śmiałem się, a ona w tej chwili znowu mocno mnie nienawidziła. Facepalm od jej strony, miło, bardzo dziękuję. To już drugi w tym tygodniu.
- To był mój brat, idioto
-Ups - i i tak się śmiałem.
Przez cały czas uśmiech nie schodził mi z twarzy :D A wierszyk po prostu mnie rozwalilł ;D Życzę dużo weny i wolnego czasu ;3
OdpowiedzUsuńcieszę się! powiem szczerze, czas i wena bardzo się przydaje D:
Usuńdziękujemy i tak dalej
miłego dnia, przyda ci się miły dzień, wszystkim się przyda
piona odległość!
pozdrawiamy
Haha Armin brawa dla Ciebie XD
OdpowiedzUsuńMatko! Cudownie napisany rozdział. Tak ciekawie i wciągająco! :( Piszcie ciąg dalszy, bo chcę więcej. Pozdrawiam i życzę weny :* ~ ^^
chcemy dalej, ale ostatnio się ociągamy
Usuńto nie złośliwość, po prostu jak nie brak czasu to mamy go za dużo (dokładniej mówiąc pojechało mi się na narty i tak jakby jestem za granicą)
już mamy część następnego rozdziału i myslimy nad nim
to znaczy, mamy co do niego plan, pozostaje to opisać i skupić się na szczegółach
po prostu lunka ma natłok pomysłów
podziwiam ją
pozdrawiamy i życzymy miłego dnia
i ciepłej kawy albo herbatki, jak wolisz
Armin rządzi xd
OdpowiedzUsuńSuper te opowiadanie. Od dzisiaj jedno z moich ulubionych ^.^ a Armin normalnie mnie rozwala, śmiech śmiech i jeszcze raz śmiech.
Pozdrawiam i Życzę dużo weny ;)
- Anastazja
dziękujemy, wena jest fajna
Usuńarmin pozdrawia!
A mam pytanko
OdpowiedzUsuńWzorujecie się na jakiejś szczególnej grze czy wymyślonej? :)
(a jak tak to na jakiej? ^^)
- Anastazja
to znaczy, noemka i armin rywalizują ze sobą w wielu grach
Usuńjeśli drużynowa to sytuacja wygląda tak: armin jest strategiem, planuje, a noemi odłącza się od teamu, gra ofensywnie i no wiesz, niszczy
jeśli mmo to po prostu część życia tracą na questy, a drugą część na walkę
eh, mmo tak szybko się nudzi
oczywiście, nie grają tylko online, jednak robią to często, bo jedno chce prześcignąć drugie
Jest wiadomy termin dodania nowego rozdziału? :)
OdpowiedzUsuń~Ana
Nie mamy dokladnego terminu :/ ale postaramy sie wziasc za robote i moze dodamy jeszcze w tym tygodniu (przepraszam za brak polskich znakow)
UsuńChciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga:
OdpowiedzUsuńAdres: zpk13.blogspot.com
Mam nadzieję, że wpadniesz, poczytasz i skomentujesz ;)
Życzę weny i kolejnego świetnego rozdziału!