Noemi
Nie przepadam za publicznym transportem, jest w nim
strasznie tłoczno, ale że nie mam zbytniego wyboru wchodzę do poduszkowca i
pokazuje kierowcy mój holograficzny bilet miesięczny. Ten kiwa głową, klikam
mały przycisk, hologram znika, a ja wkładam malutkie urządzenie z powrotem do
kieszeni. Zajmuję miejsce jak najdalej od reszty pasażerów mając nadzieję, że
nikt nie zechce się do mnie dosiąść. Wpatruję się przez okno gdy poduszkowiec
rusza i spoglądam na miasto. Wysokie, lśniące budynki apartamentowców,
wytyczone podniebne drogi dla poduszkowców. Całe miasto jest nowoczesne do
szpiku kości, oderwane od powierzchni za pomocą ogromnej lewitującej płyty,
która trzyma miasto w górze za pomocą elektromagnesu o ogromnej sile. Na
powierzchni jest tłoczno i brakuje miejsca przez ochronę natury, dlatego wiele
miast wzniosło się w przestworza.
Moje miasto wydaje mi się piękne, nowoczesne i w pełni
zmechanizowane idące razem z postępem technologicznym. To lubię. Jedynie
budynek mojego liceum jest paskudy, przestarzały, nie z tej epoki na dodatek
pomalowany na najobrzydliwszy kolor: róż. Dlaczego nie może lśnić metalem jak
wszystko wokół? Na dodatek system jest strasznie przestarzały, na przykład
używamy tradycyjnych zeszytów i papieru zamiast plików hologramowych, ale i tak
wszystkie dane trzeba wprowadzić do sieci. Zero logiki, zero pomyślunku- liceum
Słodki Amoris.
Armin
Sam czuję się dość zmęczony. Cztery godziny to może jednak mało? Nie wiem, nie mam pojęcia.
Przeciągnąwszy się spojrzałem na zegarek w klasie od fizyki. To już 14.15, za moment koniec lekcji.
Rutyna, rutyna, rutyna.
Wracałem do domu, z oczywiście, tym wrzodem na dupie - Alexy'm. Jęczał, że wyglądam na zmęczonego i gadał coś o jakiś ciuchach. Niespecjalnie go słuchałem. Potem przeszedł do monologu o jego ulubionych firmach i tym wszystkim. Ale on jest pedałkowaty. W sumie to chyba normalne, że taki jest. To znaczy, nie wiem, czy normalne, normalne jak na geja. Wiecie, te niebieskie kłaki i różowe ślepia. Wyglądam przy nim strasznie normalnie.
- Tak w ogóle, to moja znajoma do mnie wbija - akurat to zdanie wyłapałem z jego bełkotu o bluzach, szczotkach i ty pierdółkach.
- Znajoma? - Nie do końca chciałem, by jakaś głupia dziewczyna (głupia, że się z nim zadaje, kretynka, jeśli się do niego podwala, Alexy z odległości dwóch kilometrów śmierdzi gejozą) wkraczała na mój teren.
- No bo widzisz, braciszku, w przeciwieństwie do ciebie mam znajomych - nabrał tu taki chamski sposób wypowiadania tych słów, co prędko przypomniało mi o matematyce.
- Dlaczego nie dałeś mi zerżnąć tego zadania? - zapytałem wprost. Mając możliwość krzyczenia na niego i denerwowania się na tę kreaturę nie da się odpuścić. Wiecie, to mój brat. Kocham go (no tak jak brata), tylko czasem robi się uciążliwy.
- Bo nie powinieneś ode mnie zrzynać, tylko wczoraj przerobić sobie materiał, zamiast grać - powiedział beztrosko. Czasem mocno, mocno go nienawidzę.
Doszliśmy do domu. Alexy, klucz, zamek, szczęk, otwarte, kostka rzucona do mojej twierdzy, w której trzymam wszystko, co kocham (tak, mówię o sporym kawale żelastwa, bez którego ciężko by mi się funkcjonowało). Zamknąłem się w pokoju i stwierdziłem, że gówno mnie obchodzi koleżaneczka Alexy'iego, tym bardziej on sam. Odpaliłem kompa, który warczał i chrobotał jak czołg (chrobotał dźwiękiem, czy coś). Hałasował ze względu przeciążenia grami, nie uważam, że to źle. Pad w ręce, cztery hologramy (ekrany) i ja jeden, sam. Kocham tę chwilę. Zagrałem rundkę. Łatwo wygrałem. Raczej gdy moim przeciwnikiem nie jest ten pieprzony Shadow Hunter idzie mi bez większych komplikacji. Po dwóch 5-minutowych rundach stwierdziłem, że jestem trochę głody i chcę kofeiny.
Więc opuściłem twierdzę i udałem się do kuchni. Wracając trzymałem w jednej dłoni kawę, a w drugiej kanapkę (nie potrafię robić nawet jajecznicy). Tak czy siak przekroczywszy próg kuchni usłyszałem dzwonek do drzwi. Nie powinno mnie to zdziwić, ale uroniłem trochę kawy, więc zrobiło mi się przykro. :(
Ale to, co stało w tych drzwiach było chyba nawet bardziej niespodziewane od samego dzwonka. Tak, nie obchodzi mnie to, ale zetknąłem się z tym. Ewakuowałem się po ścierkę i nie wiedziałem wtedy, co znajduje się kilka metrów ode mnie.
Nie no, może koloryzuję opisując tę sytuację, ale wiecie, co mam na myśli. Że ktoś stoi pod WASZYM domem, nie wiecie kto to i nie chcecie wiedzieć, a wszystko dlatego, ze macie upośledzonego brata (głupi żarcik, nie żebym nie tolerował, po prostu uwielbiam sobie z niego żartować). Kiedy byliśmy mali, w przeciwieństwie do większości młodych chłopców, nie biliśmy się przy byle okazji. Nie, nie, ja jestem strategiem. Planuję. Nawalanki bez użycia umysłu są bezsensowne.
Wytarłem kawę, w tym momencie Alexy był w trakcie otwierania drzwi. Szybki powrót do kuchni po napój bogów i żarcie. Wychodzę z tej kuchni a tu, no kurczę, Noemi. Tak, Noemi. Ostatnia osoba, którą mógłbym podejrzewać o zadawanie się z Alexy'm i w ogóle bycie w tym domu. Wyglądała chyba nawet gorzej niż rano, gdy prowadziła walkę z krzesłem. Albo świruję. Sam nie wiem.
Miała te swoje roztrzepane rude kłaki, przygryziona dolna warga z głupim kolczykiem , tuż pod nią, na środku. I te oczy. Wielkie, zielone, zapadnięte, zakrwione oczy, udekorowane okropnymi worami.
Też na mnie trochę dziwnie spojrzała i to w sumie tyle, pewnie nie miała za specjalnie siły na wyrażanie uczuć. A ja byłem w głupim nastroju.
- Ej, ej, królewno? - Boże, co ja robię? Głupkowato się uśmiechnąłem, nie rozumiem sam siebie. Sam sposób wypowiadania moich słów był kretyński - Dokładniej śpiąca królewno. Nie powinna królewna przypadkiem spać, aby nie zmuszać się do walki z krzesłami i innymi potworami współczesnego świata?
Tak, w tym momencie mnie chyba nienawidziła. Ale praktycznie było mi to obojętne. Czmychnąłem na górę do twierdzy, aby nie musieć wiedzieć, w jaki sposób wtedy na mnie spojrzała.
Jestem głupi.
Noemi
Stoję pod drzwiami mieszkania Alexego i dzwonię dzwonkiem.
Nie czekam aż ktoś mi otworzy to kompletnie nie ma sensu, zwykłe marnowanie
czasu, a ja nie mam czasu do marnowania. Przełażę przez próg i szybko rzucam
okiem na wystrój, w sumie nie interesuje mnie zbytnio jak Alexy mieszka ale
szukam wzrokiem jednej konkretnej rzeczy, a mianowicie konsoli lub czegokolwiek
innego na czym można grać. Nie powiem nosi mnie, odstawienie gier daje mi się
we znaki i szczerze przyznam, że w tej chwili jestem gotowa zrobić dosłownie
wszystko aby nawalać ile wlezie. Na środku salonu stoi Armin bliźniak Alexego,
u którego mam ten durny dług. Patrzy na
mnie jakoś tak dziwnie trzymając w jednej ręce kanapkę w drugiej na pół
wylaną kawę.
-Witaj królewno, a dokładniej śpiąca królewno.- Mówi
jakimś takim dziwnym głosem i uśmiecha się debilnie. Zupełnie idiotycznie, mam
go kompletnie w dupie i chcę go minąć, jednak zarzuca kolejnymi zidiociałymi
tekstami, które zupełnie mnie nie ruszają. Chcesz mnie wkurwić? Nie musisz już
jestem wkurwiona, a twoje docinki są zupełnie niczym.- Nie powinna królewna
przypadkiem spać? Aby przypadkiem nie zmuszać się do walki z krzesłami i innymi
potworami współczesnego świata.- Dodaje szybko i unikając patrzenia mi w oczy
idzie do swojego pokoju. Co za nielogiczne zachowanie, najpierw próbuje mnie
wyprowadzić z równowagi później ucieka z podkulonym ogonem, zupełnie nie
ogarniam. Cała ta szopka była całkowicie zbędna, gdyby obchodziłoby mnie jego
zdanie albo opinia to bym się o to spytała, jednak to i cała jego persona są
dla mnie tak samo ważne co zeszłoroczny śnieg.
-Hej Noemi, miło że wpadłaś mam nadzieję, że mój durny
brat nie wnerwił cię za bardzo.-rzuca Alexy z wielkim uśmiechem gdy tylko mnie
zauważa. Wzruszam tylko ramionami.
-Może zrobię kawę?- proponuję nie marnując czasu. W
głowie widzę zegar z poprzedniej epoki wydający przestarzałe tik-tak tik-tak,
czas umyka z każdą zmarnowaną sekundą, a
ja nie mogę go zatrzymać.
Niebieskowłosy proponuje, że mi pomoże, bo w końcu nie
wiem gdzie co ma, a nie ma zamiaru grzebać po szafkach w dodatku zajęłoby to
zbyt dużo czasu, zbyt dużo zmarnowanych sekund.
Zgadzam się i razem zabieramy się do parzenia napoju
bogów, tej cudownej cieczy, która zawsze potrafi przywrócić mnie do stanu
użyteczności. Alexy patrzy na mnie z przerażeniem gdy wsypuję kawę do kubka.
-Po takiej ilości serce ci stanie. Dasz radę wypić taką
siekierę?- Ja tylko wzruszam ramionami i posyłam blady uśmiech mówiąc bez
używania słów, że zwykle piję właśnie taką „siekierę”.
-A ten trzeci kubek?-pyta widząc, że wyjmuję kolejne
naczynie z szafki. Wsypuję do czarnego kubka taką samą ilość kawy jak do
mojego, zalewam wodą i słodzę dwoma łyżeczkami cukru. Moja drobna spłata długu
z wcześniej. Ja sama nigdy nie słodzę kawy, ale Armin wygląda na takiego co nie
skąpi sobie cukru.
-Dla Armina.-odpowiadam biorąc parujący kubek
napoju.-Skoro przeze mnie rozlał połowę swojej, zrobiłam mu nową.
Armin
Usłyszałem pukanie do drzwi. Olałem Alexyiego i jego loszkę. Sęk w tym, że pukanie stało się napierdalaniem w moje ukochane drzwi chyba wszystkim, co się da. Byłem wtedy w trakcie planowania buildu. Kawa wypita, a kanapkę ugryzłem z dwa razy. Prawie czułem, że wyglądam okropnie, jak gały wpadają w moją czaszkę. Otarłem oko. Zagram jeszcze tylko kilka meczy.
W końcu powiedziałem, że okej, i żeby ta kreatura weszła. Byłem pewien, że Alexy coś ode mnie chce, więc zgasiłem ekrany.
Tylko że ten, no, to była Noemi. Nie wiem jak, ani dlaczego. to wszystko było dziwne.
Stanęła w moich drzwiach a ja marszcząc czoło gapiłem się na nią przez około trzy sekundy. To bardzo długo. To jedna druga tych okropnych cooldownów, od których zależy fakt, czy zabijesz.
- Królewno? - jestem rąbnięty, Definitywnie jestem rąbnięty. Ale to nawet zabawne - kawa nie zredukuje kilku nieprzespanych nocek.
Źle na mnie popatrzyła, a ja miałem piekielną ochotę ją denerwować. W ogóle miałem ochotę kogoś denerwować.
-Najpierw spójrz w lustro, potem mów o takich rzeczach, jak brak snu - mruknęła.
Krzywo się uśmiechnąłem, a ona utkwiła wzrok z wyposażeniu mojej twierdzy. Instrumenty do Guitar Hero, konsole, pady, czujniki ruchu, wszystko. Powoli zaczynałem rozumieć, co ona tutaj robi. Śmiem wątpić, by Noemi była tu dla Alexy'iego (kto by tracił na niego wolny czas?). Była to dziewczyna, która raczej miała głęboko w dupie innych ludzi i ich potrzeby. To znaczy, tak mi się wydaje. W przeciwnym razie zostałaby u siebie w domu, spałaby, a na drugi dzień poszłaby do szkoły pełnej jej przyjaciółek, znajomych, koleżanek i, rzecz jasna, adoratorów (zaryzykowałbym twierdzeniem, że byłaby najładniejszą dziewczyną w szkole, gdyby chciało jej się cokolwiek z sobą zrobić, coś więcej niż puder na wory pod oczami).
Trzymała w ręku kubek z kawą. Moja, biedna, się kurczę wylała i kogoś tu wzięło na wyrzuty sumienia (pff). Połowę tamtej i tak już sam wypiłem, no i miałem ochotę na kolejną, ale tak jest z każdą kawą. Postawiła kubek koło mojej workowej sofy, na której się zwykle rozwalam, gdy decyduję się na grę na padach (w tym momencie właśnie na niej, eh, sam nie wiem, leżałem albo siedziałem). Kawa była ciemna, więc mocna. Postanowiłem nie oceniać jej smaku po wyglądzie, więc wziąłem łyka. Usłyszałem słowa (które były bardzo, bardzo słabo wypowiedziane, ta dziewczyna nie miała siły nawet mówić jak człowiek) na kształt "spłacam dług". Odpowiedziałem tylko, że mi nie trzeba spłacać długów, że pomoc w podniesieniu takiego szkieleta to żaden wysiłek. Może się oburzyła, może nie, waham się tu pomiędzy "nie wiem" a "nie obchodzi mnie to". Obróciła się na pięcie i wyszła. Była taka bez uczuć, wyrazu, szara. Prawie mi jej szkoda.
Co my tu mamy? Mam wciąż 72 lvl, 742kk golda, a ze znajomych online kilku grubych buców. Shadow Hunter offline. To wszystko robi się dziwne. Ten typ głównie nie robi nic poza nawalaniem w tę grę, a tu tak jak zniknął, tak go nie ma. Zrobiłem kilka questów i wyłączyłem tę gierę.
No, zobaczymy, jak to będzie. Fajnie by było, gdyby Shadow postanowił nie wracać. Nie wiem, wakacje, czy coś. Żeby był offline, do tyłu i żebym expił, gdy go nie ma. To niezły pomysł.
Noemi
Schodzę po schodach i kieruję się do wiecznie uśmiechniętego Alexego. Czasem wystarczy, że na niego popatrzę i ten jego optymizm, na który zresztą wiecznie narzekam zaczyna się mnie udzielać. Zwykle unikam ludzi, nie lubię kontaktów między ludzkich, zmieniają cię i wypaczają psychikę. Wtedy przestajesz być całkowicie sobą i przyswajasz ich cechy. Ja wolę tego uniknąć już kiedyś byłam związana przez te durne nici przyjaźni i koleżeństwa, dopóki nie dostałam porządnego kopa w dupsko i zrozumiałam, że cały czas byłam przez tych tak zwanych "przyjaciół" wykorzystywana, nigdy więcej. Przynajmniej teraz nikt nie truje mi dupy (poza rodzinką i Alexym). Niebieskowłosy jest jedyną osobą, z którą się zadaję z moich własnych chęci, i można powiedzieć, że go lubię, chociaż nie wiem czy mogę go nazwać przyjacielem. Nauczyłam się, że lepiej nie używać tego określenia zbyt pochopnie.
Siadam obok niego na kanapie i słucham jego opowieści o modowych podbojach. W pewnym momencie parskam śmiechem gdy opowiada jak wyrywał pewien T-shirt jakiejś kobiecie, która koniecznie chciała go kupić swojemu synowi na urodziny, a że była gruba, ciężka i silniejsza od Alexego szarpnęła elementem ubioru tam mocno, że ten puścił T-shirt i wpadł na wieszaki.
Od razu wyobraziłam sobie tę sytuację i zaczęłam się śmiać. I nie był to śmiech kpiący czy wymuszony, pierwszy raz od dawna śmiałam się szczerze, tylko Alexy jest w stanie mnie rozbawić.
Upijam łyk mojej kawy i uśmiecham się półgębkiem widząc minę Alexego.
-Nie jest wcale tak mocna jak mogłaby się wydawać.-mówię, jednak widzę, że nie jest do końca przekonany do mojej "siekiery", cóż, bywa...
Powoli zapominam dlaczego tu jestem, ale w sumie nie przeszkadza mi to zbytnio. Gdy zobaczyłam cały sprzęt Armina zeżarła mnie zazdrość, bo on ma te wszystkie sprzęty, do których mi "ograniczono" ( czyt. odebrano) dostęp. Pewnie należy do tych graczy, którzy robią wszystko aby grać lecz nigdy nie będą dobrzy w gry, dużo jest takich. Do gier albo masz talent, albo nie, trzeba to zaakceptować, mimo to jest pełno takich nic nie umiejących nerdów, którzy zaśmiecają internet.
Mam jeszcze pół godzinki, co oznacza, że za jakiś kwadrans muszę ruszyć dupę i wsiąść do jakiegoś poduszkowca, bo inaczej ta gnida na mnie naskarży, gdy tylko zobaczy, że nie ma mnie w domu (a naskarży na pewno, jestem o tym święcie przekonana).
-Cóż Alexy, chyba będę się zwijać.- No i w końcu nie udało mi się pograć, to właśnie miałam na myśli mówiąc, że relacje między ludzkie na nas wpływają, zagapiłam się, i zapomniałam o moim pierwotnym celu. Cholera, no cóż... Zawsze pozostanie opcja z grzebaniem w zamku wsuwką do włosów.
-Co tak szybko? Zostań jeszcze trochę.
-No nie wiem... Jak Gnida wróci a mnie w domu nie będzie, to będzie ze mną kiepsko.- "Gnida" czyli Nick, Alexy wie o kogo chodzi, nie muszę mu nic tłumaczyć.
-Kilka minut nawet nie zostaniesz? W dodatku najbliższy poduszkowiec masz dopiero za pół godziny.-No tak nie zdążę, nie ma szans. W dodatku matka i tak nie może mi zrobić za wiele, skoro Nora została zamknięta na klucz, a całe moje internetowe życie razem z nią? Nic, nie mam nic do stracenia.
-A wiesz co? Zostaję.-Unoszę do góry kąciki ust. Oczy Alexego nagle zaczynają błyszczeć, wygląda jak jakaś postać z kreskówki gdy wpada na jakiś pomysł tylko brakuje mu żarówki zapalonej nad głową.
-A może byśmy zagrali w jakąś grę?-proponuje. Szok, kompletny, definitywny. Moje oczy pewnie przypominają spodki. Sądziłam, że to ja będę tą, która skieruje temat rozmowy na gry, a nie on. Kompletnie wybił mnie z rytmu. Gdyby taki szok przydażyłby mi się podczas trwania meczu najprawdopodobniej byłabym już martwa.
-C-co?-Dukam. Nie mogę w to zbytnio uwierzyć, Jednak niebieskowłosy już zeskoczył z kanapy i odpalił konsolę leżącą na szafce pod telewizorem. Wybór gry niezbyt mnie zaskoczył, chociaż nie mogłam powstrzymać się od spojrzenia typu "Powiedz, że żartujesz do cholery". Niestety na podłodze pojawiła się holograficzna mapa do tańca, a przed nami zajaśniał również holograficzny ekran. Gra taneczna, no świetnie...
Armin, Noemi oraz autorki życzą Wesołych świąt!!!
Hahahaha :D Już sobie wyobrażam Noemi pląsającą na macie tanecznej XDDD
OdpowiedzUsuńExtra, lecę dalej ^^
Zajebiste XD
OdpowiedzUsuńZajebiste XD
OdpowiedzUsuń